- Cicho! the undefeated się zaczyna. - syknął mój brat, kiedy weszłam do pokoju, był strasznie nieznośny jeżeli chodzi o to The coś tam, nasz dziadek stworzył tą bajkę, już tyle lat temu, ale dopiero teraz, po tylu latach przerwy zaczął tworzyć nowe odcinki.
- A co mnie obchodzi twoja durna bajka? - zapytałam i próbowałam skraść mu pilota i wyłączyć tych lalusiów.
- Mamo!! Ona znów to robi! - poskarżył się mój brat, obdarzyłam go nienawistnym spojrzeniem i wstałam z wygodnej kanapy zostawiając mojego brata z jego durnymi, bajkowymi kumplami.
Weszłam schodami na piętro i udałam się w stronę mojego pokoju, otworzyłam drzwi i weszłam do mojego azylu. Zamknęłam drzwi z trzaskiem i usiadłam na łóżku ówcześnie łapiąc za mój laptop. Włączyłam go i zaczęłam serfować po stronach.
Dziś noc cudów.
Dzisiejszej nocy, na niebie, mieszkańcy Ameryki zachodniej czyli takich miast jak Los Angeles, mogą zaobserwować miliony "spadających gwiazd". Ale nie jest to jedyne ze zjawisk widocznych dzisiejszej nocy na niebie, deszczowi meteorytów towarzyszyć będzie całkowite zaćmienie księżyca. Takie noce, zwane są nocami cudów.
Przeczytałam ten artykuł, a pierwsze co przyszło mi na myśl, że taka noc bardzo nadaję się na randkę. Niebo w czasie takich zjawisk musi być piękne. Wyłączyłam przeglądarkę i weszłam na mojego czata. Spostrzegłam że Demi jest dostępna.
M:Hej
Napisałam do niej i wysłałam wiadomość.
D:Hej, słyszałaś o dzisiejszej "nocy cudów"?
Przeczytałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
M:Tak. Wpadniesz do mnie?
D:Jasne, to zaraz będę. Pa.
Zakończyłam rozmowę i udałam się w stronę szafy. Przebrałam się z dresów w ciuchy na wieczór. Gotowa czekałam na przyjście przyjaciółki. Zeszłam na dół zawiadomić rodzicielkę że będziemy miały prawdopodobnie gościa na noc.
- Mamo Demi zaraz przyjdzie i może zostanie na nocke - powiedziałam wchodząc do kuchni w której krzątała się moja rodzicielka
- Dobrze, przecież wież że Demi jest dla mnie jak druga córka
- Tak ale tak tylko mówię żeby potem nie było. Młody chcesz pizze?! - krzyknęłam na cały dom
- Tą co zawsze! - usłyszałam krzyk Maxa
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do ulubionej pizzerii
- Halo - usłyszałam głos Paula który zawsze odbierał zamówienia
- Hej tu Mils
- O hej. To co zwykle? - zapytał chłopak.
- Tak. Jakbyście tak przywieźli za jakieś dwie godziny byłoby świetnie
- Żaden problem
- Dzięki.
- Pa - usłyszałam i zakończyłam połączenie
- To mamo nie rób nam kolacji - zwróciłam się do rodzicielki
- Nawet dobrze się składa bo zaraz wychodzę na nocną zmianę. Zajmij się bratem i żeby nie było tak jak rok temu.
- Mamo to był mały wypadek
- Karetka przywiozła was do szpitala. Drobny wypadek
- Karetka tylko dla tego że nie miałam jeszcze swojego samochodu, Demi była u dziadków i nie mogła po nas przyjechać a Max nie doszedłby sam ze złamaną nogą.
- Całe szczęście albo i nieszczęście że Demi tu będzie. Ona jest o wiele spokojniejsza i odpowiedzialniejsza od ciebie ale w twoim towarzystwie też potrafi zmienić się w diabła i wpaść na genialne pomysły żeby tak jak an filmie zjechać z kręconych schodów na desce do snowboardu
- Będziesz mi to wypominać do końca życia? - spytałam oburzona
- Nie ja oglądając film "Kevin sam w domu" wpadłam wraz z młodszym bratem na pomysł aby zjechać tak samo jak aktor ze schodów. Pomijając sam fakt że nasze schody są bardziej strome to na dodatek mają zakręt. No i oczywiście wy w domu nie mieliście sanek więc wzięliście deskę do snowboardu. I puściłaś go pierwszego.
- Ale przynajmniej wiemy że tak się nie da - uśmiechnęłam się do niej
- Już się boje co jeszcze może wam wpaść do głowy. Ale jak coś to dzwoń - powiedziała po czym wyszła szykować się do pracy. Mama pracuje w szpitalu jako lekarz. Jest chirurgiem i składała wraz z ortopedą nogę mojego brata. Tak pominęłam ten drobny fakt. Max miał złamanie z przemieszczeniem co trzeba było naprawiać operacyjnie. Z zamyślenia wyrwał mnie osobnik który wskoczył mi na plecy.
- Siemka! - krzyknęłam mi do ucha Demi. I to niby ona jest ta spokojna?
- Hej - odpowiedziałam przyjaciółce zrzucając ją z pleców
- O czym tak myślałaś? - spytała siadając na krześle przy stole
- Przypominałam sobie tamtoroczny wypadek Maxa
- Proszę powiedz mi że nie wpadłaś na jakiś nowy genialny pomysł - popatrzyła na mnie z nadzieją w oczach. Dopiero teraz zauważyłam co miała na sobie.
- Nie. Za razie zamówiłam pizze będzie z jakieś półtorej godziny. Mama idzie do pracy a my mamy opiekować się szczeniakiem - wyjaśniłam przyjaciółce.
- Ej nie jestem szczeniakiem - powiedział Max, który najwyraźniej usłyszał moje słowa. Wywróciłam oczami i spojrzałam na niego.
- Idź oglądać tą swoją durną bajkę - powiedziałam, a on zrobił to co nakazałam.
- Czemu się tak do niego odzywasz? - zapytała Demi, powiem szczerze że sama tego nie wiedziałam. Ale przecież pomiędzy rodzeństwem są takie sprzeczki, były i zawsze będą.
- Ponieważ nie można nic innego obejrzeć tylko te durne the undefeated. - powiedziałam z jadem w głosie skierowanym w stronę mojego brata.
- Czy to nie tą bajkę wymyślił wasz dziadek? - zapytała, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Tak, a Max zachowuję się jakby oni byli żywi, a choćby chce by tak było - powiedziałam, to była szczera prawda, kiedyś, kiedy miał 4 lata musiałam mu tłumaczyć że Spunk i reszta to tylko bohaterowie kreskówki. Pamiętam jego płacz, jego krzyki : Oni istnieją!
Wtedy mama zabroniła mu oglądać super trójkę, to były piękne czasy, telewizor tylko dla mnie, a teraz...
***
Siedziałem i wlepiałem swoje oczy w monitor.
- Spunk uważaj - krzyknął Daring kiedy jego brat stanął na pułapce. Tak bardzo chciałbym by oni istnieli, ale Miley powtarza że to tylko bajka, że oni nie są prawdziwi. Naprawdę jedyne czego pragnąłem to, to by oni byli przy mnie, spełnili by w ten sposób moje marzenia.
- Młody pizze przynieśli! - usłyszałem głos mojej siostry, wstałem leniwie z kanapy i poszedłem w stronę kuchni.
-Trzymaj - powiedziała podając mi talerz z kawałkiem pizzy, zająłem miejsce obok Demi i zacząłem konsumować.
- Uważaj bo dostaniesz czkawki - powiedziała Demi zauważając moje tępo jedzenia.
- Pewnie śpieszy się na tą bajkę, przecież dziś maraton - zakitowała moja siostra, a ja obdarzyłem ją nienawistnym spojrzeniem.
- Daj mu spokój, to jeszcze dziecko - powiedziała Demi do Miley, przyjaciółka mojej siostry jest od niej o wiele milsza, chciałbym by to ona była moja siostrą, ale no cóż rodziny się nie wybiera.
- Chodźcie - usłyszałem głos Demi dobiegający z tarasu, przeciąłem się i udałem w kierunku podwórza. Kiedy opuściłem dom, moim oczom ukazał się piękny widok na niebie.
- Pomyślcie życzenie - powiedziała spoglądając na miliony spadających gwiazd, spojrzałem na nią zdziwiony,a później na niebo. Wiedziałem co sobie życzyć, to było moje marzenie od pierwszego ujrzenia owego serialu. Przymknąłem oczy i pomyślałem swoje życzenie, ale gdy otworzyłem je, stwierdziłem że to nie ma sensu, przecież magia nie istnieje.
- Co sobie pomyślałeś za życzenie? - zapytała zaciekawiona Demi.
- Ja chyba wiem - powiedziała Miley, a ja obdarzyłem ją nienawistnym spojrzeniem i wróciłem do mojego poprzedniego zajęcia.
No dziewczyny bomba !! Naprawdę zazdroszczę wam takich oryginalnych pomysłów na rozdziały. Czasami jestem szczęśliwa , ze nie mam młodszego rodzeństwa, jednak powrót do dzieciństwa byłby piękny. Widzę, że Demi i Miley świetnie się bawią w swoim towarzystwie, ich pomysły trochę mnie przeraziły :) Coś czuję, że życzenie Max'a niebawem się spełni :) Ah no dziewczyny piszcie szybko dwójkę, bo już zżera mnie ciekawość :) Czekam na kolejną fantastyczną notkę :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Macie naprawdę oryginalne pomysły na rozdziały. Szkoda, że Mils jest taka wredna dla swojego brata...
OdpowiedzUsuńPiszcie szybko kolejną notkę!
Selcia<3
Biedny mały brzdąc ... werkq
OdpowiedzUsuńcieszę się ,że Miley i Demi są takimi przyjaciółkami ,bardzo zaciekawiło mnie to opowiadanie. Miley ,moim zdaniem ,powinna być troche milsza dla Max'a. Zaciekawiłaś mnie z tym serialem i to bardzo ,z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ; D
OdpowiedzUsuńsurvive-in-love.blogspot.com
condition-of-happiness.blogspot.com